środa, 31 października 2012

Pink Floyd - A Momentary Lapse of Reason (1987)

 


A Momentary Lapse of Reason / Chwilowy brak rozsądku


1. Signs of Life / Oznaki życia (Gilmour/ Ezrin)
2. Learning to Fly / Nauka latania ( Gilmour, Moore, Ezrin, Carin)
3. The Dogs of War / Psy wojny (Gilmour, Moore)
4. One Slip / Jeden błąd (Gilmour, Manzanera)
5. On the Turning Away / Kiedy odwracasz się (Gilmour, Moore)
6. Yet Another Movie / Jeszcze jeden film (Gilmour, Leonard)
7. Round and Around / I tak w kółko (Gilmour)
8. A New Machine (Part 1) / Nowa machina (cz. 1) (Gilmour)
9. Terminal Frost / Skrajny mróz (Gilmour)
10. A New Machine (Part 2) / Nowa machina (cz. 2) (Gilmour)
11. Sorrow / Smutek (Gilmour)


Choć do składu zespołu powrócił Wright (w sumie jako muzyk sesyjny), to jednak odszedł Waters. I to słychać głównie w warstwie lirycznej; w muzycznej pewno też, choć z drugiej strony mamy przecież pełnię lat 80., a zatem inne instrumentarium i podejście do muzyki. Jednakże nadal nośnikiem pinkfloydowego grania jest, a jakże, wokal Gilmoura i jego solówki. Wright gra też, choć już nie tak charakterystycznie, nie generuje tej tajemniczej melancholii jak w "Shine On You Crazy Diamond", czy "Echoes". Raczej po prostu odgrywa swoje fragmenty pod kompozycje Gilmoura (nie jest niestety współkompozytorem). Płyta ta jest raczej nisko oceniana i mało lubiana. Można to zrozumieć, gdyż dominuje na niej duszny, dosyć dołujący nastrój. Choć są również pozytywne muzycznie utwory, jak "Learning to Fly", "On the Turning Away", czy "One Slip" (ten ostatni chyba najbardziej dynamiczny utwór na płycie, zresztą taki bardzo gilmourowski - pasowałby na jakąś jego solową płytę). Floydzi zawsze grali dostojne ballady i cechy takiego podejścia słychać w głównie w hymnowym "On the Turning Away", zresztą chyba w najlepszym (muzycznie i tekstowo) utworze na płycie. Powróciły utwory instrumentalne - tutaj mamy ich aż trzy (choć "Round and Round" to w zasadzie coda "Yet Another Movie"), ale żaden z nich nie powala i nie pozostaje dłuzej w pamięci. Pomimo nowoczesnej jak na lata 80. elektronicznej aranżacji utworów, brzmienie Pink Floyd odnajdujemy w liniach basu "Learning to Fly", "Yeat Another Movie", "Round and Round", czy "Sorrow". "The Dogs of War" natomiast to przecież blues (fakt, nowoczesny), który Floydzi zawsze wykorzystywali po swojemu (por. "Shine On You Crazy Diamond", "Money", czy "Seamus"). Płyta dla nie-fana Floydów może się wydawać nieco dziwna, inna, ale zapewniam, że jest to jedna z ciekawszych ich płyt i daje mnóstwo przyjemności w odsłuchu. Choć brak na niej dziesiątek, czyli utworów, które oceniam na 10, choć jest kilka bardzo dobrych (ocena od 8 i wyżej) i dobrych (6 i 7). Tylko jest jeden słabszy, rozdzielony na 2 częsci "A New Machine", dodany chyba trochę na siłę eksperyment wokalny.

Płytę promowały 3 single "Learning To Fly", "On the Turning Away" i "One Slip" oraz jeden klip prpomocyjny do "The Dogs of War":

piątek, 12 października 2012

Pink Floyd - The Final Cut (1983)


The Final Cut (a requiem for the post war dream by Roger Waters)
/ Ostatnie cięcie (Roger Waters: requiem dla powojennego snu)


1. The Post War Dream / Powojenny sen
2. Your Possible Pasts / Wersje twego losu
3. One of the Few / Jeden z niewielu
4. When the Tigers Broke Free / Gdy Tygrysy się przedarły
5. The Hero's Return / Powrót bohatera
6. The Gunner's Dream / Sen kanoniera
7. Paranoid Eyes / Obłąkany wzrok
8. Get Your Filthy Hands Off My Desert / Łapy precz od mojej pustyni
9. The Fletcher Memorial Home / Dom starców imienia Fletchera
10. Southampton Dock / Przystań w Southampton
11. The Final Cut / Ostatnie cięcie
12. Not Now John / Nie teraz, John
13. Two Suns in the Sunset / Zachód dwóch Słońc



1. The Post War Dream
Prosta melodia zagrana przez dęciaki, a tuż przed codą smyczki. Sama coda jest intensywnym zwieńczeniem utworu. Całość dosyć chwytliwa.

2. Your Possible Pasts
Zaczyna się floydowsko: prosta, ale ciekawa melodia zagrana na gitarze plus śpiew Watersa. Refren lekko atonalny, jednak nie psuje całości, która aranżacją przypomina nieco "In the Flesh" z "The Wall". Pojawia się też całkiem zgrabne solo Gilmoura oraz galopady Masona - dzięki temu mamy do czynienia choć po części z typową floydowością. Fajne są również akcenty perkusyjne imitujące wystrzał z karabinu. Bardzo niezły utwór.
 
3. One of the Few 

Pierwszy z dwóch utworów na płycie (obok "Get Your Filthy..."), przez swoją długość oraz nie do końca  formę, narzucający skojarzenia z interludą. Utwór ten to akustyczna miniatura oparta na bazie wyliczanki.
 
4. When the Tigers Broke Free 
Zaczyna się dostojnie, jak wojskowa pieśń (żołnierskie mruczenie) oparta na przyjemnej melodii. Waters prawie melorecytuje, a w tle delikatnie gra orkiestra z marszowym bębnem. Pod koniec Waters wykrzykuje śpiewane frazy.

5. The Hero's Return 
Zaznaczona gitara, elektronika, mocny śpiew Watersa - typowy utwór rockowy, przez co odróżnia się od reszty albumu, choć pod koniec łagodnieje.

6. The Gunner's Dream 
Jeden z lepszych utworów na płycie. Musicalowa melodia bazująca na dźwiękach fortepianu i orkiestry. A gdy pojawia się saksofon, robi się patetycznie i... przyjemnie, choć szkoda, że zamiast tej saksofonowej solówki nie ma gitary Gilmoura.

7. Paranoid Eyes 
Ponownie fortepian i niemal filmowa orkiestracja. Pojawiają się tu już jednak akustyczna gitara, organy i przeszkadzajki, choć tylko w mostku.

8. Get Your Filthy Hands Off My Desert 
Podobnie, jak "One of the Few", ten utwór to też swego rodzaju przerwynik. Krótki i zwarty utwór, o dosyć pogodnej melodii, oparty o delikatną grę kwartetu smyczkowego plus okazyjna gitara akustyczna.

9. The Fletcher Memorial Home 
Waters śpiewa podniośle do muzyki orkiestrowej. W mostku świetna molowa melodyka, a potem świetna solówka Gilmoura oraz wchodzi perkusja - ten fragment nadaje piękno całemu utworowi. W solówce Gilmoura pojawiają się rzadkie u niego unisona. Świetny kawałek.

10. Southampton Dock 
Akustyczna, niemal folkowa ballada na gitarę akustyczną oraz delikatną orkiestrację z pianinem. Waters tu raczej szepcze, niż śpiewa (poza samą końcówką).
 
11. The Final Cut  
Pianino z poprzedniego utworu gładko przechodzi w początek tej kompozycji. Waters nadal śpiewa bardzo łagodnie. Potem dopiero wchodzi orkiestra i perkusja, co całości daje podobny odbiór, jak "Comfortably Numb" z "The Wall". Do tego dochodzi zgrabne (choć nie powalające) trzecie na tej płycie solo Gilmoura (i znów unisona!).

12. Not Now John
Najgorszy utwór na płycie, choć chyba najbardziej wpadający w pamięć. Zresztą najbardziej rockowy, co wynika z faktu, iż autorem jest Gilmour i on go też śpiewa. Ba, prawie hardrockowy. Same wyjątki sprawiają, że nie pasuje on do reszty utworów na płycie. Pojawiają się tu też, znane choćby z "Dark Side..." żeńskie chórki. Obecne w utworze solo Gilmoura nie powala. 

13. Two Suns in the Sunset  
Ciekawy utwór na koniec: fajny nieparzysty rytm i melodyka. Akustyczna ballada, ale z akcentami perkusji i organami Hammonda. W refrenie jest hardrockowo (nawet jest riff przypominający stylistykę Deep Purple). Pod koniec solo..., ale na saksofonie, a szkoda, bo brakuje jednak czasem gry Gilmoura na tej płycie.

Podsumowanie
Pierwszy album Floydów bez utworu instrumentalnego i pierwszy z taką dominacją Watersa (nie tylko liryka, ale i śpiew - w każdym utworze, poza jednym). Przez to album jest dosyć dziwny i brak w nim tego, co u Floydów charakterystyczne: dostojeństwa (kroczące takty) i tej pięknej niedołującej mroczności, melancholii (bo brak Wrighta?), która, dzięki Bogu, zachowała się w nielicznych solówkach Gilmoura. Muzycznie całość jest w podobnym klimacie, jak utwory "Vera" czy "Nobody Home" z "The Wall" - utwory są przeważnie spokojne, refleksyjne, oparte na brzmieniu orkiestry i fortepianu. Wszystko ma lekki smak musicalu (troszkę podobnie jak "The Wall"), ale o tematyce wojenno-politycznej. I chyba ten temat, a mniej muzyka, zadecydowały, że album ten jest z reguły nisko lub średnio oceniany.
Osobiscie jestem zaskoczony tym albumem. Myślałem, ze będzie ciężko strawny, przegadany (Watersowskie wynurzenia z reguły budziły moją odrazę, ale wynikało to tylko z nieznajomości jego twórczości, a nie z niechęci). I w sumie nieco taki jest, ale jest też po prostu piękny (chwilami...). Nie ma powalających utworów, silnie zapadających w pamięć (jedynym takim jest okropny "Not Now, John" - co rocker, to rocker). Cokolwiek by o nim nie pisać, cieszę się, że się z nim zapoznałem. Już czekam na dyskografię Watersa do odsłuchania.


Album promowała EPka zawierająca 19-minutowy film, którego ścieżką dźwiękową były 4 utwory z płyty (czyli w sumie 4 klipy połączone w jeden film): "The Gunner's Dream", "The Final Cut", "Not Now John" i "The Fletcher Memorial Home":

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...