The Final Cut (a requiem for the post war dream by Roger Waters)
/ Ostatnie cięcie (Roger Waters: requiem dla powojennego snu)
1. The Post War Dream
/ Powojenny sen
2. Your Possible Pasts / Wersje twego losu
3. One of the Few /
Jeden z niewielu
4. When the Tigers
Broke Free / Gdy Tygrysy się przedarły
5. The Hero's Return /
Powrót bohatera
6. The Gunner's Dream /
Sen kanoniera
7. Paranoid Eyes /
Obłąkany wzrok
8. Get Your Filthy
Hands Off My Desert / Łapy precz od mojej pustyni
9. The Fletcher
Memorial Home / Dom starców imienia Fletchera
10. Southampton Dock /
Przystań w Southampton
11. The Final Cut /
Ostatnie cięcie
12. Not Now John / Nie teraz, John
1. The Post War Dream
Prosta melodia zagrana przez dęciaki, a tuż przed codą smyczki. Sama coda jest intensywnym zwieńczeniem utworu. Całość dosyć chwytliwa.
Prosta melodia zagrana przez dęciaki, a tuż przed codą smyczki. Sama coda jest intensywnym zwieńczeniem utworu. Całość dosyć chwytliwa.
2. Your Possible Pasts
Zaczyna się floydowsko: prosta, ale ciekawa melodia zagrana na gitarze plus śpiew Watersa. Refren lekko atonalny, jednak nie psuje całości, która aranżacją przypomina nieco "In the Flesh" z "The Wall". Pojawia się też całkiem zgrabne solo Gilmoura oraz galopady Masona - dzięki temu mamy do czynienia choć po części z typową floydowością. Fajne są również akcenty perkusyjne imitujące wystrzał z karabinu. Bardzo niezły utwór.
Zaczyna się floydowsko: prosta, ale ciekawa melodia zagrana na gitarze plus śpiew Watersa. Refren lekko atonalny, jednak nie psuje całości, która aranżacją przypomina nieco "In the Flesh" z "The Wall". Pojawia się też całkiem zgrabne solo Gilmoura oraz galopady Masona - dzięki temu mamy do czynienia choć po części z typową floydowością. Fajne są również akcenty perkusyjne imitujące wystrzał z karabinu. Bardzo niezły utwór.
3. One of the Few
Pierwszy z dwóch utworów na płycie (obok "Get Your Filthy..."), przez swoją długość oraz nie do końca formę, narzucający skojarzenia z interludą. Utwór ten to akustyczna miniatura oparta na bazie wyliczanki.
Pierwszy z dwóch utworów na płycie (obok "Get Your Filthy..."), przez swoją długość oraz nie do końca formę, narzucający skojarzenia z interludą. Utwór ten to akustyczna miniatura oparta na bazie wyliczanki.
4. When the Tigers
Broke Free
Zaczyna się dostojnie, jak wojskowa pieśń (żołnierskie mruczenie) oparta na przyjemnej melodii. Waters prawie melorecytuje, a w tle delikatnie gra orkiestra z marszowym bębnem. Pod koniec Waters wykrzykuje śpiewane frazy.
5. The Hero's Return
Zaznaczona gitara, elektronika, mocny śpiew Watersa - typowy utwór rockowy, przez co odróżnia się od reszty albumu, choć pod koniec łagodnieje.
6. The Gunner's Dream
Jeden z lepszych utworów na płycie. Musicalowa melodia bazująca na dźwiękach fortepianu i orkiestry. A gdy pojawia się saksofon, robi się patetycznie i... przyjemnie, choć szkoda, że zamiast tej saksofonowej solówki nie ma gitary Gilmoura.
7. Paranoid Eyes
Ponownie fortepian i niemal filmowa orkiestracja. Pojawiają się tu już jednak akustyczna gitara, organy i przeszkadzajki, choć tylko w mostku.
8. Get Your Filthy Hands Off My Desert
Podobnie, jak "One of the Few", ten utwór to też swego rodzaju przerwynik. Krótki i zwarty utwór, o dosyć pogodnej melodii, oparty o delikatną grę kwartetu smyczkowego plus okazyjna gitara akustyczna.
9. The Fletcher
Memorial Home
Waters śpiewa podniośle do muzyki orkiestrowej. W mostku świetna molowa melodyka, a potem świetna solówka Gilmoura oraz wchodzi perkusja - ten fragment nadaje piękno całemu utworowi. W solówce Gilmoura pojawiają się rzadkie u niego unisona. Świetny kawałek.
Waters śpiewa podniośle do muzyki orkiestrowej. W mostku świetna molowa melodyka, a potem świetna solówka Gilmoura oraz wchodzi perkusja - ten fragment nadaje piękno całemu utworowi. W solówce Gilmoura pojawiają się rzadkie u niego unisona. Świetny kawałek.
10. Southampton Dock
Akustyczna, niemal folkowa ballada na gitarę akustyczną oraz delikatną orkiestrację z pianinem. Waters tu raczej szepcze, niż śpiewa (poza samą końcówką).
11. The Final Cut
Pianino z poprzedniego utworu gładko przechodzi w początek tej kompozycji. Waters nadal śpiewa bardzo łagodnie. Potem dopiero wchodzi orkiestra i perkusja, co całości daje podobny odbiór, jak "Comfortably Numb" z "The Wall". Do tego dochodzi zgrabne (choć nie powalające) trzecie na tej płycie solo Gilmoura (i znów unisona!).
Pianino z poprzedniego utworu gładko przechodzi w początek tej kompozycji. Waters nadal śpiewa bardzo łagodnie. Potem dopiero wchodzi orkiestra i perkusja, co całości daje podobny odbiór, jak "Comfortably Numb" z "The Wall". Do tego dochodzi zgrabne (choć nie powalające) trzecie na tej płycie solo Gilmoura (i znów unisona!).
12. Not Now John
Najgorszy utwór na płycie, choć chyba najbardziej wpadający w pamięć. Zresztą najbardziej rockowy, co wynika z faktu, iż autorem jest Gilmour i on go też śpiewa. Ba, prawie hardrockowy. Same wyjątki sprawiają, że nie pasuje on do reszty utworów na płycie. Pojawiają się tu też, znane choćby z "Dark Side..." żeńskie chórki. Obecne w utworze solo Gilmoura nie powala.
13. Two Suns in the Sunset
Ciekawy utwór na koniec: fajny nieparzysty rytm i melodyka. Akustyczna ballada, ale z akcentami perkusji i organami Hammonda. W refrenie jest hardrockowo (nawet jest riff przypominający stylistykę Deep Purple). Pod koniec solo..., ale na saksofonie, a szkoda, bo brakuje jednak czasem gry Gilmoura na tej płycie.
Podsumowanie
Pierwszy album Floydów bez utworu instrumentalnego i pierwszy z taką
dominacją Watersa (nie tylko liryka, ale i śpiew - w każdym utworze,
poza jednym). Przez to album jest dosyć dziwny i brak w nim tego, co u Floydów charakterystyczne: dostojeństwa (kroczące takty) i tej pięknej niedołującej mroczności, melancholii (bo brak Wrighta?), która, dzięki Bogu, zachowała się w nielicznych solówkach Gilmoura. Muzycznie całość jest w podobnym klimacie, jak utwory "Vera" czy "Nobody Home" z "The Wall" - utwory są przeważnie spokojne, refleksyjne, oparte na brzmieniu orkiestry i fortepianu. Wszystko ma lekki smak musicalu (troszkę podobnie jak "The Wall"), ale o tematyce wojenno-politycznej. I chyba ten temat, a mniej muzyka, zadecydowały, że album ten jest z reguły nisko lub średnio oceniany.
Osobiscie jestem zaskoczony tym albumem. Myślałem, ze będzie ciężko strawny, przegadany (Watersowskie wynurzenia z reguły budziły moją odrazę, ale wynikało to tylko z nieznajomości jego twórczości, a nie z niechęci). I w sumie nieco taki jest, ale jest też po prostu piękny (chwilami...). Nie ma powalających utworów, silnie zapadających w pamięć (jedynym takim jest okropny "Not Now, John" - co rocker, to rocker). Cokolwiek by o nim nie pisać, cieszę się, że się z nim zapoznałem. Już czekam na dyskografię Watersa do odsłuchania.
Osobiscie jestem zaskoczony tym albumem. Myślałem, ze będzie ciężko strawny, przegadany (Watersowskie wynurzenia z reguły budziły moją odrazę, ale wynikało to tylko z nieznajomości jego twórczości, a nie z niechęci). I w sumie nieco taki jest, ale jest też po prostu piękny (chwilami...). Nie ma powalających utworów, silnie zapadających w pamięć (jedynym takim jest okropny "Not Now, John" - co rocker, to rocker). Cokolwiek by o nim nie pisać, cieszę się, że się z nim zapoznałem. Już czekam na dyskografię Watersa do odsłuchania.
Album promowała EPka zawierająca 19-minutowy film, którego ścieżką dźwiękową były 4 utwory z płyty (czyli w sumie 4 klipy połączone w jeden film): "The Gunner's Dream", "The Final Cut", "Not Now John" i "The Fletcher Memorial Home":
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz